0 Użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.
Co racja to racja , mam nadzieję , że może kiedyś go na Festiwal w Nidzicy zaproszą, chociaż i tak nie będzie źle bo gościem zjazdu ma być między innymi George R.R Martin
Czytam sobie tę Grę o Tron. Sztampowe to jest do bólu, miejscami typowa dla fantasy schizofrenia (trochę nazw totalnie z dupy, a obok buki, graby, czereśnie, melony... a najbardziej mnie rozwaliły lwy i sfinksy - nie wiem nawet które bardziej, ale nie widziało mi się klimatu, dla żadnych z nich). No i największy hit, tym razem nie kopię w (grubą) dupę Martina a ekipę (wy)Zyska. Ta ksiązka nie miała redakcji. Nie miała i już kurwa, skoro nazewnictwo jest właściwie dwujęzyczne - polskie i angielskie... Jeden facet jest Lordem Storm Ending i rezyduje w Krańcu Burzy... A Królewska Przystań raz na jakiś czas staje się Kings Landing. Że o tym co tłumacz zrobił (a redakcja nie zauważyła, wróć, redakacji nie było) z nazwami pokrewieństwa to nie będę wspominała. Tam się roi od siostrzeńców, wyobraźcie sobie Od siostrzeńców będących bratankami...Autor oczywiście dawno kobiety nie miał (nie dziwię się) i musiał nam wszystkim o tym opowiedzieć. A kazirodztwo rulez po prostu.Ale mimo to, się cholerstwo czyta. Wielowątkowe, więc tym bardziej się pędzi do przodu. Intelektualnego wysiłku nie wymaga wcale. A że mi podśmierduje Fortecami to jest insza inszość...